Markinson
Niniejszym oficjalnie rozpoczynam posiedzenie komisji śledczej. Pytanie pierwsze…
[email protected]
Słucham towarzysza...
Markinson
Panie Balcer, jak zaczęła się Pańska znajomość z podejrzanym o bycie najlepszym FPP w historii – grą HALF - LIFE?
[email protected]
Hmm, pytanie trudne, bo sięgnąć muszę do zapomnianych przeze mnie zakamarków mojej pamięci.
Markinson
Komisja jest cierpliwa....
[email protected]
Więc, szanowna komisjo z tego co zdołałem sobie przypomnieć, to pierwszą wzmiankę o HALF-LIFE przeczytałem w pachnącym czerwoną świeżością numerze Secret Service. Pamiętam, że tekst (recenzja) zajmował 2 lub 4 strony.
Markinson
Bo widzi Pan, ja zobaczyłem pierwszy raz jej zapowiedź w brytyjskiej edycji pisma "PC Gamer" i musze przyznać, iż gra mnie nie zauroczyła., za co do dziś co wieczór biczuję się po plecach. Dobrze. Przejdźmy do pytania drugiego. Kiedy poznał Pan świadka osobiście, nie musi świadek podawać konkretnej daty, ale za to proszę opisać okoliczności.
[email protected]
Szanowna komisja pozwoli, że zażyję kropelki uspokajające, wszak piszemy o czymś wielkim. Powoduje to u mnie delikatne pocenie się ...
Markinson
Proszę bardzo.
[email protected]
Dziękuję. Odpowiadając na pytanie komisji musze przyznać, że było to bardzo późno, gra miała już pewnie z rok, wszyscy dookoła zachwalali się jej atutami, a ja czekałem i czekałem, aż zmodernizuję sobie sprzęt. No i nastała wiekopomna chwila - odpaliłem HALF'a i .... było po mnie.
Markinson
Ja pierwszy raz zobaczyłem "oskarżonego" podczas wizyty u kolegi. Kolega miał już wtedy akcelerator i do dzisiaj pewnie ma fragmenty mojej szczęki na dywanie. Grafika wprost mnie powaliła. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem była fabuła, która nie rzucała cię od razu w wir akcji... No cóż, gdy wróciłem od kumpla zaczęło się "sępienie" u taty stówy na grę. Później pamiętam już tylko telefon do firmy Wirtualny Świat i rozrywanie kartonu podczas powrotu samochodem z poczty... Ech to była piękna chwila.
[email protected]
No proszę, przykładny obywatel. Zero piratów, same oryginały. To się chwali. Ja musze niestety przyznać, że początkowo "gierczyłem" na piracie. Lecz z poważania dla autorów kodu, po pewnym czasie sprawiłem sobie oryginał. Och, cóż to była za impreza, oryginalny HALF-LIFE, dwa oficjalne dodatki i do tego kubek.... do dziś go nie używałem, bo mógłby się jeszcze zbić.
Markinson
U mnie jest podobnie. Mam dwie oryginalne kopie. Tą pierwszą i późniejszą zakupioną wraz z całym pakietem, HL + wszystkie oryginalne dodatki, a kubek stoi na honorowym miejscu i też jeszcze z niego nie piłem. Jak już mówiliśmy gra powalała swoją grafiką, ale nie tylko. Wielkim atutem gry był jej bardzo dopracowany i elastyczny silnik, na którego bazie powstały później niezliczone ilości modów.
[email protected]
Swoją drogą silnik ten był bardzo zmodyfikowaną wersją silnika QUAKE'a 2.
Markinson
Tak i warto zaznaczyć iż na podstawie, można powiedzieć dzieła sztuki programistów z Id Software, powstawały jeszcze długo później znakomite gry jak chociażby MEDAL OF HONOR. Trzeba też zaznaczyć tutaj ogromną zasługę ludzi z Valve którzy ten silnik w dużym stopniu udoskonalili. Jednak czymże byłby sam dobry silnik bez kolejnego ważnego elementu jakim jest fabuła...
[email protected]
Fabuła to coś o czym ostatnio zapomina się w światku gier komputerowych. Nowe FPP zachwycają engine'ami, grafiką, muzyką i nie wiadomo czym jeszcze. Programiści robią wszystko, aby zbliżyć świat komputerowy do świata realnego. Nie przykładają się jednak do jednej rzeczy - przedstawianej historii. Co z tego wychodzi? To czytelnicy znają pewnie z "nierealnego" doświadczenia :). Programując HALF LIFE'a goście z Valve spędzili pewnie dużo czasu na dyskusjach nad scenariuszem. Wyszła z tego gra wszechczasów i takich wzorców należy się trzymać. Tą ścieżką należy podążać, ścieżką Gordona Freemana. Zwykłego pracownika wielkiej korporacji, który jak każdy wstaje rano, je śniadanie, jedzie do pracy... po prostu żyje. To życie dało się odczuć w HL i dlatego też gra osiągnęła sukces. Kierowanie poczynaniami młodego naukowca, zachwycający początek gry i dobrze poprowadzona historia wciągały "biednych" graczy na długie godziny.
Markinson
Tak to pomagało zapomnieć, iż wszystko wokół to tylko gra. Żaden inny First Person Shooter nie wywołał we mnie tyle emocji. Do dzisiaj pamiętam przyśpieszone bicie serca gdy w tunelu wentylacyjnym wyczerpała mi się bateria od latarki i czekając w absolutnych ciemnościach na jej naładowanie usłyszałem nagle odgłos nadchodzącego Head Crabba. Kolejnym elementem, w dużym stopniu moim zdaniem przesądzającym o sukcesie gry były wyreżyserowane momenty. Na przykład szedłem wspomnianym wcześniej tunelem wentylacyjnym, żołnierze usłyszeli mnie i zaczęli strzelać. Ech, te promienie światła przebijające się przez dziury po kulach lub ucieczka przed falą ognia, gdy żołnierz wrzucił granat do kanału, którym szedłem. Takich chwil się nie zapomina. W grze nie czułeś się ograniczony standardowymi opcjami. Dostając się do urządzeń wojskowych mogłeś wezwać wsparcie lotnicze. Lub cały fragment gry gdy musiałeś pozbyć się "tukana" z silosu rakiety - ta niesamowita satysfakcja, gdy wreszcie naciskałeś przycisk "test". Trudno będzie powtórzyć taki sukces...
[email protected]
Trudno, bardzo trudno. Nadzieja w ludziach pracujących nad kolejna częścią pół-żywego. Do Twoich wrażeń dołączę jeszcze opis akcji, która mnie szczególnie zapadła w pamięć. Wbiegam do jakiegoś kolejnego wielkiego silosu.